No i oczywiście upewniam się co chwila czy Bartek też wszystko ma, bo lecąc we dwóch, trzeba czasami myśleć za dwóch.
Ogólnie mówiąc nie jest źle, kupiłem sobie jeszcze kamerę żeby nakręcić parę ciekawszych miejsc, dokupiłem do niej dwie karty pamięci po 16 GB, więc co nieco się powinno tam zmieścić.
Walizka idąca do luku bagażowego już zapakowana. Co dziwne ma sporo luzu, więc może jutro przepakuję się do mniejszej, bo po co ma mi się w ciuchach robić bałagan? Bartek coś też wspominał że jak rozłożył sobie wszystkie rzeczy które chce zabrać to w sumie zmieściłby się z tym do większego plecaka.
W Warszawie lądujemy chwilę po wpół do piątej. Okrutna pora? To teraz dołóżcie sobie do tego 5 godzin przesmradzania się po mieście żeby zabić trochę czasu przed stawieniem się na lotnisku. Nie lubię czekać na coś godzinę, a co dopiero pięć razy tyle w miejscu którego w sumie nawet nie znam. Sam lot trwa około 11 godzin, nie licząc ponad 3 godzinnej przesiadki w Moskwie.
Ale to wszystko nie będzie się liczyć, gdy już trafimy do Tokio. Około 10:30 czasu japońskiego wreszcie dotrzemy do miasta, które nigdy nie śpi, miejsca o którym gadaliśmy z Bartkiem w sumie przez ostatnich kilka miesięcy non stop. Tu zacznie się przygoda życia, na którą tak długo czekaliśmy.
Tak przynajmniej zakłada plan ;)
Tymczasem wypatrujcie nowych postów, gdyż będziemy się starać informować Was na bieżąco co, gdzie, kiedy i jak, podrzucając też co ciekawsze fotki.
Paweł
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz