wtorek, 1 marca 2016

Hiroshima

Droga do Hiroszimy odbyła się błyskawicznie! Wszystko dzięki super szybkiemu pociągowi "Sakura", który w pewnych momentach rozwijał zawrotną prędkość 300km/h




Po dotarciu na miejsce udaliśmy się na pętlę tramwajową, gdzie w automacie zaopatrzyliśmy się w bilety. Zaskoczyła nas odrobinę przy ich zakupie możliwość wyboru pomiędzy tramwajem albo tramwajem i promem jednocześnie.

Zdecydowaliśmy się na opcję rozszerzoną, gdyż nie mieliśmy z góry ustalonego planu przemieszczania się po mieście i nie wiedzieliśmy, gdzie zawędrujemy. Podróż tramwajem, jak na standardy japońskie dość wiekowym, była wzbogacona o ustalanie jak skasować nabyte wcześniej bilety.



Po krótkiej przechadzce (trochę pobłądziliśmy) dotarliśmy do hotelu, w którym mieliśmy spędzić noc. Pokój całkiem przyzwoity, z widokiem na rzekę oraz Plac Pokoju.
Szybki prysznic i czas ruszyć na miasto!
Jako pierwszy punkt wycieczki wybraliśmy Plac Pokoju, upamiętniający tragiczne wydarzenia z 6 sierpnia 1945 roku, czyli pierwsze w historii świata zbombardowanie bronią atomową.



Na placu stoi duży pomnik z palącym się zniczem, odrobinę dalej znajduje się zniszczony budynek tzw. "Kopuły Bomby Atomowej". Obiekty te upamiętniając tragedię jednocześnie przestrzegają przyszłe pokolenia ludzi przed dokonywaniem aktów nieprzemyślanego, barbarzyńskiego zniszczenia.



Po przejściu przez park ruszyliśmy do drugiego punktu na naszej mapie, którym był zamek Hiroszima. Bilety tanie a zwiedzania całkiem sporo! Obiektowi dodaje atrakcyjności balkon widokowy, z którego można obserwować interesującą panoramę miasta.



Po tak intensywnych wojażach strasznie zgłodnieliśmy więc postanowiliśmy przetestować lokalny specjał, jakim jest okonomiyaki, czyli japońska wersja pizzy robiona z kapusty, makaronu i kilku innych przedziwnych dodatków. Knajpkę wybraliśmy z ulotki informacyjnej, którą znaleźliśmy w hotelu. Lokal malutki, ale klimatyczny, kucharz przyrządzał potrawy na oczach gości, co niewątpliwie dodawało wyjątkowości temu miejscu.





Ta kolacja była strzałem w dziesiątkę! Najedzeni i zadowoleni z całego dnia udaliśmy się do hotelu, krążąc jeszcze trochę po mieście. Mimo dość późnej pory na ulicach można było zaobserwować wielu "szwędaczy" podobnych do nas.
Następnego poranka udaliśmy się do Muzeum Pokoju. Bilety naprawdę tanie bo tylko 50 jenów! Zaś przeżycia i doznania niezapomniane!



W muzeum tym znajdują się różne makiety, fotografie, filmy czy eksponaty ukazujące ogrom zniszczenia, spowodowany wybuchem bomby atomowej. Były to dla nas traumatyczne przeżycia i woleliśmy zmienić klimat!



Wróciliśmy do hotelu, aby się spakować i udać w kolejne miejsce na naszej mapie podróży. Mianowicie do Miyajimy, w którym znajduje się świątynia Itsukushima.

Aby tam dotrzeć musieliśmy przejechać się pociągiem a następnie przesiąść na prom. Z ważnych informacji: bilety JR Pass obejmują podróż tym promem, więc od razu załadowaliśmy się na pokład. Co ciekawe, kontrola biletów odbywała się dopiero na drugim brzegu.

Rzeczą, która rzuciła się nam w oczy po zejściu na ląd, była obecność wszędobylskich danieli, które spokojnie spacerowały wśród turystów.



Nie mając zbyt wiele czasu, udaliśmy się szybko do miejsca docelowego. Konstrukcja świątyni znajduje się na palach osadzonych w wodach zatoki.



Warto odnotować, iż obiekt ten znajduje się na liście światowego dziedzictwa UNESCO.



Niestety z braku sprzyjającej pogody oraz uciekającego czasu musieliśmy szybko wracać, ponieważ najbliższy nocleg mieliśmy zarezerwowany w odległym Tokio w hotelu kapsułowym.

Pośpiech czasami nie popłaca! Popełniliśmy błąd, który kosztował nas sporo nerwów i cennego czasu! Wsiedliśmy do pociągu o wdzięcznej nazwie "Kodama", który jak się później okazało zatrzymywał się na każdej stacji. Podczas gdy my staliśmy na peronie inne pociągi z prędkością niemalże zbliżoną do prędkości światła mijały nas jeden za drugim. Gdy nasza cierpliwość się już wyczerpała podjęliśmy decyzję o natychmiastowej ewakuacji i zmianie pociągu na najbliższej stacji.

Wreszcie, wyczerpani przygodami z „Kodamą”, udało nam się dotrzeć pod wieczór do Tokio oraz wspomnianego wcześniej miejsca noclegowego. Hotel może nie powalał wystrojem ani standardem, ale nie o to w tym chodziło. Byliśmy szczęśliwi, że mamy gdzie spać i możemy "naładować baterie" przed kolejnym wyczerpującym dniem.




Na koniec porcja innych ciekawy zdjęć :)
















































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz